Patrząc na jakość nawieżchni obwodnicy Tarnowa to różnica jest kolosalna.defekator pisze:
Co do jakości wykonywanych inwestycji jakoś różnicy większej nie zauważam. Większość nowych dróg psuje się po roku-dwóch.
Ja myślę, że przeciętny Polak wziął by w ciemno gdyby miał żyć w takich warunkach jak Irlandczycy teraz z kryzysem niż Polska bez kryzysu. Wzrost PKB to też nie jest miarodajny. Bo podaje się wzrost procentowy, a Polska ma małe PKB dlatego ten wzrost jest, bo łatwiej jest wyjść z nędz. Kongo ma wzrost 10,5 %. Przykładowo jeżeli Polska ma PKB dwa razy mniejsze niż Irlandia. A Irlandia zakłada w przyszłym roku wzrost 2,5 procent, to jest to odpowiednik naszego wzrostu 5 procentowego. Dlatego w przyszłym roku PKB może więcej wzrosnąć w Irlandii. Mimo, ze na wykresie rządu będziemy mieli większy wzrost procentowy na korzyść Polski i będziemy kolejny raz wieścić sukces naszego kraju.Jeżeli chodzi o inwestycje dofinansowane z Unii to ciężko je potępić jeżeli te pieniądze wydawane są z głową. Nie jest to jednak jak niektórzy by chcieli rozwiązanie wszelkich problemów, które nie stwarza żadnych zagrożeń.
Przywołuje się przykład Grecji, który tutaj akurat nie jest zbyt trafiony, bo pieniądze z długu zostały tam przejedzone przez socjal i przywileje pracowników.
Znacznie lepiej powołać się na Irlandię. Jakiś czas temu była ona jednym z większych w Europie placów budowy, na prawie każdej z nich można było zauważyć tabliczkę o dofinansowaniu unijnym. Irlandia nazywana byłą Gosporadczym Tygrysem Europy a długotrwały wzrost PKB był większy niż ten w Polsce. Tylko, że w sporej części wkład własny na te inwestycje pochodził z kredytu a wiele inwestycji zamiast zysków przynosiło jedynie regularne wydatki bieżące. Brzmi znajomo ? No to warto zerknąć jak skończyło się to w Irlandii. Czemu ciągle musimy powtarzać błędy innych.
Daleki jestem od wtórowania RŚ, czy też powtarzania jakiejkolwiek propagandy. Zadłużanie i dotacje powinny być mądre i przemyślane. Ciężko się nie zgodzić. Ale też trzeba powiedzieć, że te pieniądze powiedzmy z zewnątrz trafiają na rynek lokalny poprzez pensję, zaopatrzanie się w hurtowniach itp. Nie wszystkie ale częściowo tak. Przykładowo Austria jest w tym najelpsza w Europie bo potrafi z 1 euro, aż 0,97 eurocenta dotacji zostawiać u siebie w kraju. Ale to tak na marginesie.Proponuję, przeczytać najpierw list kolibrów i zerknąć do projektu budżetu aby je potwierdzić, miast powtarzać bez refleksji propagandę władz miasta. Za większość zadłużenia nie odpowiadają jak chciało by miasto inwestycje ale wciąż rosnące wydatki bieżące. Czyli większość tej kasy nie jest inwestowana a zwyczajnie przez nas przejadana. (nie piszę przez władze, bo wydatki bieżące to również pensje nauczycieli, urzędników dofinansowania do różnych pierdół etc.).
Dodatkowo w dużej części inwestycji nie można liczyć na jakiekolwiek zyski a jedynie spodziewać się wydatków na ich utrzymanie. Jasne, że w wielu sytuacjach na określone cele należy kasę pożyczyć, ale wolałbym unikać podejścia "zadłużajmy się i inwestujmy na potęgę". Bo jeżeli przekroczymy progi ostrożnościowe (a to w przypadku nagłego uderzenia kryzysu lub pożyczania zbyt lekką ręką przy tym poziomie jest całkowicie możliwe) to tęsknić będziemy za sytuacją w której w Tarnowie coś powstawało aż raz na ruski rok a troskliwa władza zamykała jedynie cztery przedszkola rocznie