Mają takie prawo, ale to nie zwalnia ich z czegoś takiego jak "ograniczone zaufanie", oraz jeszcze takie coś jak "zachowanie szczególnej uwagi". Zawsze może się znaleźć jakiś madafaka, który się nie zatrzyma bo jemu śpieszno.Ale nie rozumiem jak można mieć pretensje do pieszych, że mają czelność przechodzić przez jezdnię na oznakowanym przejściu nie przejmując się za bardzo jadącymi samochodami. I pomijając fakt, że takim postępowaniem mogą już nigdy więcej nigdzie nie dojść to mają takie prawo.
Od razu mówię, że nie usprawiedliwiam tego kolesia. Od razu mówię, że nie obwiniam kobiety, która przeszła przez jezdnię. Przeszła na oznakowanym przejściu i to jest ewidentna wina kolesia, który się nie zatrzymał. Fakt to nie zaprzeczalny. Jednak jest tutaj mowa o ludziach, którzy zachowują się czasem jak święte krowy. Nieraz jechałem samochodem a pieszy mi wchodził na jezdnię zaraz przede mną i do tego z wielkim uśmiechem, że musiałem się zatrzymać chociaż za mną i przede mną nic nie jechało. Albo babcie, które do przejścia oznakowanego z sygnalizacją świetlną mają 5 metrów, ale one nie przejdą na nim tylko będą się pchać przez środek(sytuacje takie są pod kościołem Misjonarzy(?) na Krakowskiej, oraz pomiędzy Klikowską a Szkotnik). Tam ludzie mogą mieć 2 metry do przejścia, ale i tak przejdą między samochodami.