Keleos pisze:I zrobienie z techników masówek ma ten zasób przekazywanej wiedzy polepszyć? Jakoś tego nie widzę ; )
Przecież nikt nie proponuje zrobienia z techników masówek. Chodzi wyłącznie o to, że technika są marginalizowane względem liceów. A cały system kształcenia ponadgimnazjalnego totalnie oderwany od realiów rynku pracy. Ot czytałem ostatnio bloga, pewnego budowlańca z tytułem mgr. inż. I on przeboleć nie mógł, że osoba po technikum budowlanym nie może być np. kierownikiem budowy tak jak jest to w większości cywilizowanych państw świata. I nie chodzi nawet o wiedzę tylko o to, że prawo zwyczajnie na to nie pozwala.
Przez pracę fizyczną rozumiem budowy, naprawy, zabawę przy prądzie i elektronice. Z tego co się orientuję, to takich fachowców brakuje.
Magistrów farmacji, fizjoterapii, planowania krajobrazu czy turystyki to mamy wydaje mi się sporo - są to bowiem kierunki, na które nawet ci mniej kumaci się pozapisywali za moich czasów (może poza farmacją), więc z pewnością dyplomów też jest stos ; )
No i generalnie masz rację. Brakuje absolwentów tych kierunków które do skończenia wymagają więcej wysiłku - a są to na ogół kierunki ścisłe lub stricte techniczne. Na budowach np nie brakuje fizoli od noszenia cegieł, ale ludzi, którzy wiedzą cokolwiek na temat technologii stosowanych w budownictwie. Dlaczego uważasz, że gość który zajmuje się prądem lub elektroniką pracuje fizycznie ??
Zgadza się, że wszystko się rozchodzi o jakość. Wg raportów placówek zajmujących się badaniem wydajności pracy w Europie jesteśmy na szarym końcu, mimo iż jeśli chodzi o ilość przepracowanych godzin jesteśmy w czołówce.
Podobnie jest ze szkołami - dzieciaki dźwigają kilkukilogramowe plecaki i siedzą po 7 godzin codziennie (1 i 2 klasa gimnazjum u mnie...) w szkole, a efektów jakichś specjalnych nie widać - kto miał się nauczyć ten się uczy, reszta wegetuje.
Nauczyciel też spędza od kilku do kilkudziesięciu procent swojego czasu na dyżurach, raportach, komisjach, ewaluacjach, "szkoleniach", planach, przepisach czy okienkach, zamiast mieć szansę poświęcić ten czas np. na przygotowanie/wyszukanie ciekawych materiałów (np. multimedialnych) lub chociaż funkcjonując jako nauczyciel wspomagający (nie obraziłbym się jakby etat zwiększyć o kilka godzin, a te dodatkowe godziny rozdysponować na wspomaganie prowadzącego dane zajęcia nauczyciela).
No dokładnie. Tylko, że za tą jakoś ktoś odpowiada. A każda próba zmiany w tym kierunku jest blokowana przez związki zawodowe związane ze szkolnictwem. Można by np z techników faktycznie wyrzucić wszystkie przedmioty "ogólne" nie związane z danym zawodem a środki w ten sposób uzyskane albo przeznaczyć na dodatkowe godziny przedmiotów zawodowych, albo w lepsze wyposażenie dydaktyczne szkól, albo zwyczajnie skrócić okres nauki z 4 do 2 lat, co również zwiększy atrakcyjność tych szkół. Ale wówczas część nauczycieli straci pracę więc związki podniosą lament "że niszczy się jakość edukacji w Polsce". Więc mamy od lat błędne koło i pseudo- reformy czyniące więcej szkód niż pożytku. Czasem faktycznie wygląda to tak, jak by szkoły nie były po to aby uczyć ale po to aby nauczyciele mieli pracę