Jakub Kwaśny pisze:defekator; Twoja wypowiedź świadczy o nieznajomości tematu. Akurat Iwona Tworzydło wie o czym mówi. Jest rolnikiem - ogrodnikiem (albo jak kto woli" rolniczką - ogrodniczką) ma duże szklarnie, zatrudnia kilkanaście osób. Ma też kredyty, bo chce się ulepszać, modernizować...
Wyobraź sobie teraz sytuację, że w wyniku embarga, ogórki i pomidory zostały na rynku, automatycznie ceny poszły w dół (prawa popytu i podaży). Może to dla nas - konsumentów lepiej. Ale jej - ktoś nagle dochody obciął o połowę. Cena u hurtownika jest tak niska, że nie pokrywa kosztów produkcji!
Teraz wyobraź sobie, że dostajesz nagle o 50% niższą pensję! A masz wydatki, zobowiązania, i do tego np. zatrudniasz ludzi. Iwona może zbyt emocjonalnie wyraziła to co mówią i myślą inni w jej branży...
Do tego jest matką samotnie wychowującą trójkę dzieci! (studentów), kto ma się w takim razie wypowiadać w imieniu rolników jak nie oni sami?
Ja to wszystko rozumiem. Ale zauważ, że dzięki prawu popytu i podaży ceny warzyw spadły, co dla wielu biednych rodzin w momencie dużego wzrostu cen żywności było sporym ułatwieniem dla domowych budżetów. Zwykłych konsumentów jest znacznie więcej niż rolników. I zapewniam Cię , że wśród nich jest również wiele samotnych matek wychowujących dzieci, czy też emerytów wiążących ledwo koniec z końcem. I oni mają teraz nieco łatwiej.
Prawie wszystkie partie teraz wycierają sobie gęby obroną rolników. Tylko tak naprawdę mogą zrobić dwie rzeczy, albo przez interwencję podnieść ceny płodów rolnych co doprowadzi do jeszcze większej inflacji produktów spożywczych, albo dać im jakieś dotacje na które oczywiście zrzuci się podatnik. Tak czy siak broniąc jednej grupy " najbiedniejszych" uderzą w całą resztę społeczeństwa. Ot kwintesencja socjaldemoktacji. Przelewanie wody z jednego kubła do drugiego. A że przy okazji połowa wody się wylewa - nic nie szkodzi, za wodę przecież nie płacą przelewający.
Dodatkowo nie wiem czy narzekanie na niskie ceny warzyw to prywatna opinia pani Tworzydło czy oficjalna linia partii. Jeżeli to drugie to byłyby to jaja do kwadratu, bo całkiem niedawno SLD gardłowało na temat inflacji wpędzającej w biedę tysiące polskich rodzin.
kato pisze:Goscinny pisze:i żądać od Państwa rekompensat za utracone zysk
Wczoraj w wiadomościach "frankowcy" żądali od rządu "czegoś". Bo im nędza w oczy zagląda. Jak brali kredyt, bo było tanio, to woleli, żeby rząd się od tego z daleka trzymał...
PRL wiecznie żywy.
Zwłaszcza, że aby wziąć kredyt we frankach trzeba było nieźle zarabiać. W ogóle nie rozumiem tego zamieszania. Jeżeli brali kredyty w walucie to powinni zdawać sobie sprawę z ryzyka kursowego. Przez jakiś czas płacili mniej niż reszta teraz płacą więcej. Ich zysk ich ryzyko.