Pytanie podstawowe.defekator pisze: ↑28-01-2022, 06:53A teraz HIT. Poczytajcie sobie o założeniach nowych przepisów, które mają zastąpić tzw. LEX Hoc
Ogólnie - każdy pracodawca który się na to zdecyduje może wymagać obowiązkowych testów od wszystkich pracowników raz w tygodniu z uprzedzeniem 48 godzinnym. Jeżeli pracownik nie wykona testu i kogoś zarazi w pracy - kara 12-15 tysięcy złotych na rzecz zarażonych. Jeżeli pracodawca nie zdecyduje się na wymaganie testów i pracownicy zarażą się w pracy - to on będzie mógł być pociągnięty do odpowiedzialności finansowej.
I teraz najlepsze - z wypowiedzi polityków wynika, że to nie mogą być testy "domowe" tylko certyfikowane - z kontekstu wynika, że chodzi o te wykonywane w punktach, które rejestrują wynik. Na ten moment jesteśmy w stanie wykonać około 180 tysięcy testów dziennie (pod warunkiem, że to nie weekend), średnia tygodniowa jest mniejsza będzie to około 120 tysięcy testów. Daje to 840 tysiecy testów tygodniowo. Liczba osób, które pracują w Polsce to 16 milionów..... Nawet jeżeli tylko połowa pracodawców obawiając się kary wprowadzi taki wymóg daje to 8 mln testów na tydzień. Przypominam, że przy 800 tysiącach system jest na granicy i w punktach są kilkugodzinne kolejki.
Dodatkowo omnikornem zarażamy już 24 godziny po kontakcie z osobą chorą. Tak więc ten system teoretycznie da 1/7 ochrony przed zarażeniem (rano robię test, wieczorem się zarażam - mogę zarażać pracowników przez pozostałe 7 dni aż do kolejnego testu). Daje to około 15% ochrony przed zarażeniem. Czyli o połowę mniej niż gdyby wszyscy pracownicy byli zaszczepieni dwoma dawkami o trzech nie wspominając.
Reasumując - rząd nie chciał wkurzać "antysanitatystów" i foliarzy więc postanowił solidarnie wkur..ć wszystkich pracujących.
Oczywiście trzeba jeszcze poczekać co będzie w samej ustawie - ale patrząc na to jak idzie im w ostatnim czasie proces legislacji i wprowadzania nowych ustaw szykuje się burdel przy którym Nowy Ład to błahostka. Bo mam dziwne wrażenie, że rząd nie weźmie odpowiedzialności dostępu do testow na siebie (jedynie zwrot kosztów) - tylko zrzuci ją na pracowników i pracodawców.
Jeżeli w zakładzie pracy będzie trzech "pozytywnych", skąd wiadomo, który pracownik zaraził którego?
I skąd będzie w ogóle wiadomo, że ktoś kogoś zaraził, jeżeli nie zrobi testu?
Albo skąd wiadomo, czy nie zaraził, zanim wyjdzie mu pozytywny wynik testu?
Przecież to jakiś całkowity absurd.