Jakub Kwaśny pisze:Jeżeli budynek miałby ulec KOMERCJALIZACJI i byłaby na to zgoda Radnych, to nie widzę innej drogi jak sprzedaż po cenie rynkowej. Pałacyk ma wartość historyczną i kulturową, jeżeli ktoś chce robić biznes na tym, to sprzedaż po cenie rynkowej (jeżeli byłaby taka wola). Nie wyobrażam sobie sytuacji w której przekazuje się mienie komunalne poniżej jego wartości i ktoś stawia tam sobie hotel, sale konferencyjne, a w jednej małej salce zmieści Towarzystwo Strzeleckie i Izbę Pamięci.
Jeżeli natomiast mówimy o częściowej (czyt. mniejszościowej) komercjalizacji, by ew. koszty remontów się zwracały w określonym czasie (zapisano już teraz w umowie 30 lat) to zapisy obecnie obowiązujące są ok.
Co do zasady, długoletnia umowa dzierżawy jest wystarczająca z definicji do tego by otrzymać środki np. z funduszy unijnych. Oczywiście wszystko zależy od konkretnego programu, natomiast jeżeli to jest przeszkodą to ja proszę pokazać mi program, do którego Bractwo ma zamiar aplikować o środki, tam jest wszystko zapisane. Jednakże powtarzam z definicji długoletnia umowa dzierżawy nie dyskwalifikuje projektu w naborze.
Chyba mówisz o komercjalizacji nieruchomości polegającej najpierw na wyremontowaniu Pałacu za środki własne właściciela(w tym wypadku miasto) i nastepnie na wynajmowaniu powierzchni (np.na biura) i pobieraniu pożytków?(Nie interesuje sie całościa prawa bo trudno byloby miec łeb jak dzban aby znac wszytskie źróła prawa, w tym wypadku dotyczacych nieruchomości
) To uważam jednak za zbyt ryzykowne rozwiązanie. Bo nie ma gwarancji, że ktokolwiek wynajmie ten budynek. Ja widze to tak, że miasto zawrze umowe przedwstepna sprzedaży nieruchomości z kupującym pod warunkiem, że sprzedający(miasto) najpierw je doprowadzi do uzgodnionego miedzy stronami umowy stanu. I to byłoby dużo bezpieczniejsze z punktu widzenia finansów miasta. Oczywiście pojawią sie problemy, kto ma zarzadzac budowa, czy dobrze jest zarzadzana budowa itd. ale to najbezpieczniejszy sposób na zarobienie na tym budynku. Fakt jest taki, że możan już spokojnie myśleć na d rozwiązaniem , gdyż Bractwo nie będzie w stanie zrobic dosłownie nic z tym budynkiem. Jedynie wykładając swoja(własną) kasę na poczet interesu z tym tajemniczym inwestorem jakiego podobno mają w zanadrzu.
[ Dodano: 23-03-2010, 09:07 ]
Jako, że ostatnimi czasy nie miałem zbyt wielu okazji zaglądać do tematu pozwoliłem sobie dzisiaj na nowo prześledzić temat i ku memu zdziwieniu umknęła mi odpowiedź Pani Rzecznik. Z pewnym rozbawieniem wyczytałem, że przedmiot użytkowania jakim jest Dworek (od razu przyznaje sie do błedu kwalifikacji budynku jako przedmiotu dzierżawy-tak nazywa się potocznie wynajem obiektu/powierzchni handlowej wg starej nomenklatury) Otóz budynek jest oddany w użytkowanie za roczną opłatą 3% wartości. I to jest w porządku.Tylko dalej czytamy,że opłata podlega bonifikacie 99%... De facto czyni to umowę użytkowania bezwartościową z punktu widzenia właściciela. Od razu zwracam uwagę, na pewien ciąg logiczny w tym przypadku:
1) uchwała rady miasta o bonifikacie 99% dla Bractwa a następnie
2) objęcie przedmiotu w użytkowanie na mocy umowy z maja 2006.
Czyli najpierw utworzono prawo, następnie bractwo objemuje ten budynek. I co? Zaczyna szukać inwestora? Wiedziało, że obejmie budynek dlaczego zatem nie postarało sie wcześniej? Bo nie mogło?
Otóż ktoś tutaj mija się z prawdą i stawiam na pana Gajdosza. Twierdzi on w wywiadzie dla radia , że odmówiono im dotacji ze względu na stan prawny budynku. Przecież, gołym okiem widać, że jeszcze Bractwo budynku nie objeło, a już wiedziało, że nieruchomość będzie przedmiotem użytkowania. I chyba w swych staraniach o dotacje jakie rzekomo im zostaly przyrzeczone(pytanie skąd mieli je przyrzeczone??? Bo z unijnych funduszy nie da się przyobiecać czegoś takiego!) musieli podać tytuł prawny legitymujący ich do występowania o takie dotacje.
Ze swej strony powiem, że miasto jako takie działa w granicach prawa. Tyle tylko, że zadziwia brak stanowczości w tym zakresie. Wymiana pism to niewiele jak na taki okres, zwłaszcza, że prezydent pojechał na narty z czlonkami bractwa i mógł spokojnie temat omówić. I można było wypracowac jakieś wspólne stanowisko już po powrocie jezeli nie czuli sie na siłach rozmawiać o tym na wypadzie. No chyba , że rozmawiali o pogodzie dla narciarzy przez tydzień
Nastepna sprawa to okres pomiędzy objęciem budynku a dokonaniem robót zabepieczających, a zakresem prac jakim sie pan Gajdosz raczył pochwalić.
Ile to trwało? 2 lata? A środki były bo wg moich informacji Ministerstwo Kultury przeznaczyło dotacje w kwocie 300.000 PLN. Ale to bylo za mało na dyktę w okna i kilka zamków do drzwi jak raczył stwierdzić pan Gajdosz.
To że sprawy pomiędzy najemcą lokalu pod restauracje, a Bractwem są toczone przed sadem nie dziwi. Facet z więzienia przecież sie z nimi nie spotka, a i oddac pewnie też oficjalnie nie ma z czego.
Jak dla mnie-Bractwo wzięło budynek i liczyło tak po staropolsku-że jakoś to będzie. Albo liczyło , że do budynku dorzuci sie miasto. I ktoś taką opcję brał za pewną.Przecież nie są to nieuzasadnione oczekiwania, jeżeli stwierdzimy, że aktywnym członkiem bractwa jest pan Kolasińki-skarbnik miasta Tarnowa.