To jest akurat zrozumiałe.recedent pisze:No, fakty są takie że jak udało się pogonić niemieckiego okupanta to każdy Reichsadler zaliczył malowniczą glebę, a każdy Adolfhitlerplatz zmienił nazwę. Każdy. I nikt wtedy nie płakał, że: "To przecież nasza historia - trudna, bolesna, ale prawdziwa historia, której nie wolno nam nigdy zapominać!". Natomiast jak udało się pozbyć okupanta sowieckiego to jakoś symetrii brakło. I nie tylko w Polsce, niestety.
Nie było i nie ma problemu z oceną Niemców: od 1939 aż po 1945 byli tylko agresorem. Użyli swojego języka do przemianowania nazw ulic, placów, mostów, itd. Więc trudno było sobie wyobrazić inne wyjście niż totalne wymazanie wprowadzonych przez nich zmian.
Inaczej ma się sprawa z Rosją. W 1939 byli agresorem, za lata 1944-45 mogli być z wiadomych względów traktowani jako wyzwoliciele.
Później powojennych niemal pięć dekad to polskie rządy pod silnym wpływem ZSRR. Polacy sami honorowali Sowietów, w naszym języku polskim. Więc też o przepisanie na nowo tej "polskiej" twórczości nie przychodzi tak łatwo jak to jest z dorobkiem nazistowskich Niemiec.
Zgadzam się co do wniosków: brakuje konsekwencji w działaniach władz, brakuje skrupulatności w rozliczeniach z przeszłością.
Co w tym szokującego? Przecież oni tam nie składali kwiatów aby uczcić NKWD. Tak jak składanie kwiatów w Auschwitz wcale nie oznacza czci dla SS.R p T pisze:To jeszcze nic. Takie cóś znalazłem http://www.dzienniknarodowy.pl/5000/spa ... h-katowni/" onclick="window.open(this.href);return false;
W ramach odkłamywania tzw. „Dnia Wyzwolenia” stołeczni działacze RN zorganizowali publiczny spacer szlakiem Praskich Katowni. Złożyli kwiaty m.in. pod dawną placówką NKWD oraz Kwaterą Główną NKWD i UB.