Cubaza, jeżeli argument o nieświeżym jedzeniu w jakimkolwiek lokalu jest dla Ciebie wyolbrzymieniem, to faktycznie określa poziom Twoich oczekiwań w stosunku do miejsca, w którym się żywisz.
Dziewczyna nie zaczynała pracy, obsługiwała klientów od kilku miesięcy.
Wszystkie tego typu restauracje (czyli nakładasz i płacisz) które w życiu swoim odwiedziłam stosują zasadę uśrednionej ceny. I aby nie było: korzystałam z takich restauracji zarówno w Krakowie, Barcelonie, Chicago jak i na małej, zapomnianej stacji benzynowej na Krymie, czy miasteczku wielkości Wojnicza w Rumunii, gdzie ilość turystów nie generowała jakiegoś kolosalnego zysku. Miejsca wymieniam tylko dlatego, aby pokazać, e argument o wielkości miasta nie miał nigdzie znaczenia co do polityki cenowej. Wszędzie jest stosowana taka zasada. W FS na początku też była. Tylko ktoś uznał, że lepiej podnieść ceny komplikując je przez różnicowanie (bo podniesienie cen dań mięsnych jak i w stosunku do początkowej ceny "zapychaczy ewidentnie jest podwyżką) .
A nawet przy wzorowych umiejętnościach obsługi bieganie trzykrotne z talerzem do wagi i wracanie do bemarów, pomiędzy innych "nabierających" jest najłagodniej ujmując kłopotliwe...
I aby było jasne: wyraziłam swoje zdanie i napisałam dlaczego JA wyszłam i nie wróciłam. Jeżeli kogoś też denerwuje to, co mnie to ma z głowy nieudane wyjście. A jeśli komuś to nie przeszkadza, to pozostaje mi szczerze życzyć smacznego.
Restauracja "Zielona"
Tego nie napisałem. Jednak nieświeże jedzenie może znaleźć się wszędzie. Nie tylko w restauracji podrzędnej, ale w tej z 10 gwiazdkami też. Fakt nie powinno tak być, ale jednak się zdarza. Poza tym Tobie się to zdarzyło ? Z opowieści wychodzi, że nie, tylko komuś obok. A nieraz spotkałem się z tym, że ludzie próbowali wziąć jedzenie za darmo bo niby to im śmierdziało i było nieświeże.Aszka pisze:Cubaza, jeżeli argument o nieświeżym jedzeniu w jakimkolwiek lokalu jest dla Ciebie wyolbrzymieniem, to faktycznie określa poziom Twoich oczekiwań w stosunku do miejsca, w którym się żywisz.
Skąd wiesz, że na przykład na dzień przed Twoim przyjściem nie zmieniły im się jakieś ceny, bądź system na kasach, bądź coś innego i dziewczyna jeszcze się z tym nie uporała? To jest czynnik ludzki, czyli zawsze mogą się znaleźć osoby nieogarnięte. Może tylko ona chciała pracować za 100zł miesięcznie w pełnym wymiarze godzin.Aszka pisze:Dziewczyna nie zaczynała pracy, obsługiwała klientów od kilku miesięcy.
Ja rozumiem, że to jest Twoje zdanie i je szanuję. I nie każdy musi się z tym zgadzać, że te argumenty, iż dziewczyna się motała i to, ze ceny są zróżnicowane, dyskwalifikują lokal. Dałem Ci przykład. Mnie by nie cieszyło, że 100g marchewki kosztuje tyle samo co 100g mięsa z kurczaka, bądź wołowiny, bądź łososia. Nawet po cenach uśrednionych.
Knajpy z jedzeniem na wagę to mina straszna. Najlepszym rozwiązaniem jest jedna opłata za wstęp i żresz ile chcesz. W stanach tego pełno. Płacisz przykładowo 20$ na wstępie i jesz co chcesz i ile chcesz. Wodę masz gratis. Jak chcesz inne gazowane wynalazki lub soki, płacisz dodatkowo np. 2$ za kubek i chlejesz ile chcesz. A jak chcesz coś na wynos, to płacisz od pojemnika w różnym rozmiarze, do którego możesz napakować ile sie zmieści.