Kiedyś czytałem jego esej w którym dość logicznie wywodził jakie działania rządu i zmiany w stosunku do gospodarki USA z XIX wieku doprowadziły do Wielkiego Kryzysu. To trochę jak z obecnym kryzysem w stanach. Rozmaici socjaldemokraci i inni solidaryści społeczni fetują go jako koronny dowód na to, że liberalna gospodarka się nie sprawdza całkowicie ignorując fakt, ze przyczyną owego kryzysu było właśnie częściowe ograniczenie liberalizmu i interwencjonizm państwa.kato pisze:A mnie JKM wnerwia.
Te jego dwa "żelazne" argumenty na prawdziwość swoich przemyśleń:
1. USA
2. M. Skłodowska
Naturalnie "zapomina", że ten cudowny rozwój USA w XIX i na początku XX wieku skończył wielki krach i gdyby nie New Deal i II Wojna Światowa to nieprędko by się kryzys skończył.
Spytaj o to dowolnej kasjerki w Tesco lub Carrefourze. Ciekawe co odpowieW ostatniej Angorze za to pisze, że gdyby rodzina mogła się utrzymać z jednej pensji, to kobiety z radością porzuciłyby pracę zawodową i zajęły się domem i wychowaniem dzieci, która "jest ciężka, ale rozwija intelektualnie".
Tutaj zahaczamy o nieco inny problem. Media, prasa kobieca , środowiska feministyczne lansują obraz kobiety nowoczesnej, która jest kobietą sukcesu, nastawioną na karierę zawodową i przy okazji być może łączącą sprawy zawodowe z wychowaniem dzieci. Tylko, że cała masa kobiet w Polsce pracuje nie dlatego, że chce i ma parcie na wysoki stołek w jakiejś korporacji (chociaż takie też oczywiście są i nie ma w tym nic złego) ale dlatego, że musi bo inaczej pod koniec miesiąca nie będzie miała co do przysłowiowego garnka włożyć. I wiele z tych kobiet zapewne gdyby nie musiało pracować to by nie pracowało tylko właśnie zajęło się domem. Tylko że to jakieś takie ciemnogrodzkie i niepostępowe jest.
JKM to nie wyrocznia czy autorytet moralny tylko polityk, który jak każdy inny gada czasem bzdury. Jeżeli o mnie chodzi z pośród jakiś 35% jego poglądów z którymi się nie zgadzam nie ma ani jednego który dyskwalifikował by go w moich oczach. Ponieważ z pośród innych polityków nie ma ani jednej takiej opcji drogą eliminacji właśnie on ma szanse na mój głos. Chociaż nie jest to opcja idealna.Dla mnie to demagog wcale nie lepszy od tych, których zwalcza.
Mnie zraził również darmowym internetem i antykoncepcją oraz szeroko pojętym rozdawnictwemA Palikot zawiódł mnie w momencie, gdy zajął się brzuchami biskupów. Jakby nie było większych problemów...
Jeżeli weźmiemy kwoty wydawane średnio w ostatnich 20 latach na kościół z uwzględnieniem pensji katechetów, funduszu kościelnego, kapelanów czy nawet komisji majątkowej to wg najbardziej wygórowanych szacunków wyjdzie coś koło 2,5- 3 mld złotych (chociaż pewnie nie było by tego więcej niż 1,5 mld na rok).LordRuthwen pisze:kato, ale jakby odpowiednio podejść do tematu kościoła, to dziura budżetowa byłaby zaledwie dziurką
Gdyby od tego roku przeznaczać te 3 mld złotych na pozbywanie się deficytu budżetowego to przy założeniu, że odsetki od tego długu nie są naliczane i nic więcej już nie pożyczamy dziura budżetowa zniknęła by w okolicach roku 2244