Ożywienie centrum - zrównoważony transport

Wiadomości "z miasta".
Awatar użytkownika

defekator
Rhetor
Posty: 11893
Rejestracja: 13-01-2010, 21:55

Post autor: defekator »

Dominik_PCH pisze:
Problem centrum zaczyna się po godzinie 16:00.
Bo nie ma po co tam iść. Nawet jeżeli mam ochotę iść do jakiejś knajpy to często gdy pomyślę o tym jak jest tam ciemno i ponuro to mi się odechciewa (zakaz palenia też zrobił swoje). W sezonie ogródkowym jest nieco lepiej ale wówczas pojawiają się chordy okolicznych meneli sępiących dwa złote "na chleb". Można by liczyć na mieszkańców okolicznych miejscowości - ale oni po godzinie 23 nie mają czym wrócić - przez co nawet gdy jest pełnia sezonu po 22 zaczyna się na rynku robić pustawo.

Co prawda jest tam strefa bez ruchu ale nie oferuje niczego ciekawego. Po prostu boję się, że powiększona na prędce strefa bez ruchu będzie oferowała jeszcze mniej. Samo rozwiązanie nie jest złe - ale raczej jako wisienka na torcie wieńcząca inne działania a nie coś od czego zaczynamy zmiany.

Moim zdaniem, jeśli teraz nie zaczniemy szukać rozwiązań problemu naszego centrum to za parę lat będzie na prawdę katastrofa.
Pełna zgoda - gdy przypomnę sobie jak centrum żyło w okolicach 2004-2005 roku to łezka w oku staje. Niestety obszar ten został całkowicie przez władze miasta zaniedbany - czego skutki widzimy dzisiaj.
Pisałem o tym szerzej tutaj:
http://www.agora.tarnow.pl/viewtopic.ph ... ight=rynek
"Wkrótce Europa przekona się, i to boleśnie, co to są polskie fobie, psychozy oraz historyczne bóle fantomowe" S. LEM


Autor tematu
Trishelle
Proedroj
Posty: 406
Rejestracja: 06-02-2014, 13:54

Post autor: Trishelle »

I znowu sam siebie wkopałeś. Mówiłam o zrównoważonym transporcie, czyli między innymi wprowadzeniu kominukacji miejskiej w rejonny, gdzie samochód nie ma wstępu. Wyobraź sobie potencjalne linie autobusowe kursujące przez krakowską oraz na przykład jedną, albo dwie linie stałe nocne kursujące co godzinę, a one względem siebie co pół. Gdyby wyłączyć część krakowskiej i targowej z ruchu, priemiować handel i gastronomię, to ogródki mogłyby stać tam, gdzie teraz na krakowskiej zalegają samochody. Na zewnątrz można zapalić, a do tego autobus pod nosem. Jak widzisz, twoje potencjalne problemy mają zastosowanie w jednym sensownym projekcie, który realizowany na raz, daje kompleksowe zmiany.

Mamy pustostan. Ktoś chce założyć restaurację:
Teraz płaci 100%, w godzinach wieczornych ciężko o transport, nie zabardzo jest jak zrobić ogródek, a do tego okolica nie jest przyjazna do spędzania wolnego czasu. Przy odpowiednym projekcie zapłaci część kosztów, miałby połączenia autobusowe, w tym nocne, co dla klientów byłoby dużym udogodnieniem, ożywiona okolica, sprzyjająca spędzaniu wolnego czasu, możliwość wydzlielenia ogródków letnich.

Jakby nie było, tamten rejon jest słabo zaludniony, także na wyższych kondygnacjach kamienic mogłyby znajdować się również kluby, a te zwykle nie mają problemów z klientami, a jak dotąd w samym tarnowie takich miejsc jest mało.

Awatar użytkownika

Goscinny
Rhetor
Posty: 11159
Rejestracja: 03-03-2009, 12:21
Lokalizacja: Tarnów

Post autor: Goscinny »

Trishelle pisze:priemiować handel i gastronomię,
Jak? Dopłaty z miejskiej kasy (czyli naszej)? Przecież to są prywatne kamienice - właściciel może robić co chce, a ty chcesz mu narzucać kogo ma wpuścić do lokalu?
Wyobraź sobie taką sytuację - miasto nagle wprowadza program 'dotujemy gastronomię' i dopłaca właścicielowi kamienicy albo knajpy do czynszu.
Właściciel mówi: "knajpa zgadza się na 50 zł/m^2, a bank mi płaci 200 zł/m^2 - dopłacicie 150 zł? Bo jak nie, to tutaj będzie bank". Dopłacisz? To następny powie, że bank mu płaci 300 zł.
A jak wprowadzisz limity dopłat, to nic taka akcja nie da, bo bank zgodzi się spokojnie ponad limit zapłacić i po programie.
Pomijam bezsens dotacji w jakiejkolwiek formie.

Awatar użytkownika

defekator
Rhetor
Posty: 11893
Rejestracja: 13-01-2010, 21:55

Post autor: defekator »

Trishelle
Przyłączam się do pytania. Jak chcesz premiować handel i gastronomię? Owszem można ułatwiać prowadzenie takiej działalności, dawać jakieś dotacje (co moim zdaniem jest bez sensu) ale te knajpy i sklepy aby utrzymać muszą mieć klientów. A w handlu i gastronomi rynek tak jak pisałem jest nasycony. Chcesz stawiać nowe ogródki podczas gdy te które istnieją w lecie nawet w niektóre weekedny straszą pustkami - nie mówiąc już o dniach powszednich.
Co do mieszkańców okolicznych miejscowości a nawet samego Tarnowa autobusy nie muszą wjeżdżać na samą Krakowską. Z Mickiewicza czy Narutowicza jest przecież tam rzut beretem, więc nie bardzo widzę sens wpychania tam na siłę komunikacji publicznej. Byle coś w ogóle po 23 jeździło.


Wcześniej opisałem dlaczego nie chodzę na rynek. W jaki sposób naglę stwierdzę, że na rynek iść warto jeżeli zamkniesz dla ruchu dodatkowo część Krakowskiej i Targowej? Co z mojej perspektywy się zmieni?

Ja bardzo chciałbym aby było tak jak piszesz - ale dalej nie wiem w jaki niby sposób miało się to stać przez same ograniczenia w ruchu. Doprowadźmy do stanu w którym obecna strefa bez ruchu zacznie działać jak należy a jak tam zaczną się nie mieścić lokale handlowe i gastronomiczne to będziemy myśleć jak tą strefę poszerzyć. Wspomniana wcześniej Piotrkowska w Łodzi była w znacznie lepszej kondycji niż centrum Tarnowa (na Piotrkowską przyjeżdżała bawić się nawet Warszawa) a i tak stworzenie tam strefy bez ruchu jej bardzo zaszkodziło - głównie właśnie handlowi (ostatnio po ułatwieniu dojazdu w te rejony zaczyna się zmieniać na plus ale strat i tak już handel nie odrobi - bo upadek tej ulicy wykorzystały galerie handlowe).
"Wkrótce Europa przekona się, i to boleśnie, co to są polskie fobie, psychozy oraz historyczne bóle fantomowe" S. LEM


Autor tematu
Trishelle
Proedroj
Posty: 406
Rejestracja: 06-02-2014, 13:54

Post autor: Trishelle »

Przykłady:

http://www.dw.de/pomysły-niemieckich-pl ... a-17217138

http://www.infor.pl/zycie/artykuly/3483 ... iasta.html

Na prawdę rozwiązania można mnożyć, ale nigdzie rozwiązaniem nie jest doprowadzenie samochodów do centrum. No chyba, że integralnym elementem miałoby być centrum handlowe, które oddziaływałoby na teren, ale Tarnów w centrum na takie przedsięwzięcie nie ma miejsca. Chyba, że Dałoby się zrobić coś w formie Focus Mall w Bydgoszczy, ale ze zintegrowaniem kamienic.

Awatar użytkownika

Dominik_PCH
Rhetor
Posty: 1669
Rejestracja: 08-11-2010, 14:37

Post autor: Dominik_PCH »

[quote="defekator"][/quote]

czyli Bezpieczeństwo:
Chciałem/chcę (ale wiem czy to formalnie przejdzie). Projekt do Budżetu Obywatelskiego. W okresie letnim patrole policji w centrum od 18:00-22:00 (godziny przykładowe). Premie dla policjantów

Patrol: w mundurze reprezentacyjnym (porządne buty, spodnie, koszula pod krawatem, odpowiedni wzrost), bez broni.

Cel takiego patrolu: Spacerowanie, picie kawy, siedzenie na ławce, spotykanie się z rodziną na mieście. Po prostu bycie w centrum wieczorem. Taki policjant nie interwenuje, jest, rozmawia, wzywa posiłki jak potrzeba i spaceruje.

Promocja handlu:
Nim zaczniemy dopłacać, to na początek nie utrudnijmy.
Przykład: Do teraz Cafe Tramwaj nie może dostać pozwolenia na mały stolik i dwa krzesła! - nie wolno pić kawy na świeżym powietrzu w Tarnowie.

Transport:
Na początek (kolejny projekt do BO), automaty z biletami w centrum miasta. Na Krakowskiej przy plantach i na krakowskiej u góry.

Trzeba zacząć planować jak i kiedy rozpocząć wyprowadzić ruch z centrum. Może ktoś tu jest kto ogarnia takie rzeczy i podrzuci jakieś ciekawe przemyślenia.

Rynek: Tam jest problem, (pasaż, ławka żuli przy podcieniach), ale miasto samo sobie go zafundowało.

Awatar użytkownika

Goscinny
Rhetor
Posty: 11159
Rejestracja: 03-03-2009, 12:21
Lokalizacja: Tarnów

Post autor: Goscinny »

Trishelle, weź jeszcze pod uwagę wielkości miast, oraz siłe nabywcza klientów. Sorry, ale jeśli w Polsce kawa kosztuje czasami więcej niż we Włoszech, czy Austrii, to wyjście "na kawę" urasta do przeliczania czy nie lepiej wypić 3 w domu.

Awatar użytkownika

defekator
Rhetor
Posty: 11893
Rejestracja: 13-01-2010, 21:55

Post autor: defekator »

Ale ja wiem przecież, że takie rozwiązania się w różnych miastach sprawdzają. Mam jedynie wątpliwości czy sprawdzą się też w Tarnowie. Coś co świetnie działa powiedzmy w Gdańsku nie musi od razu z automatu zadziałać u nas.
Na prawdę rozwiązania można mnożyć, ale nigdzie rozwiązaniem nie jest doprowadzenie samochodów do centrum.
Przecież nikt nie chce wprowadzać tam dodatkowego ruchu. Mamy całkiem sporą strefę z ograniczonym ruchem i jej potencjał nie jest wykorzystany nawet w połowie. Zróbmy porządek z tym co mamy a potem można zastanawiać się nad poszerzeniem tego obszaru.
Jeżeli tak jak pisze Dominik są problemy z postawieniem dwóch stolików przy Cafe Tramwaj to oznacza, że nie działają kwestie nawet podstawowe. Dlatego obawiam się, że na chwilę obecną poszerzenie strefy bez samochodów spowoduje wyłącznie jeszcze większy odpływ ludzi z centrum. Bo po prostu w mieście nie ma w tym momencie warunków aby wyprowadzające się z centrum usługi zostały zastąpione przez handel i rozrywkę.
"Wkrótce Europa przekona się, i to boleśnie, co to są polskie fobie, psychozy oraz historyczne bóle fantomowe" S. LEM

Awatar użytkownika

Dominik_PCH
Rhetor
Posty: 1669
Rejestracja: 08-11-2010, 14:37

Post autor: Dominik_PCH »

Jednego małego stolika i dwóch krzeseł.


Autor tematu
Trishelle
Proedroj
Posty: 406
Rejestracja: 06-02-2014, 13:54

Post autor: Trishelle »

Garść nowych materiałów:
http://wyborcza.biz/biznes/1,100896,155 ... #BoxBizTxt

Miasta ograniczają parkowanie i wypychają samochody z centrum

Mateusz Żurawik 04.03.2014 , aktualizacja: 05.03.2014 17:54

Polskie miasta duszą się samochodami. Poszerzają więc strefy płatnego parkowania, a niektóre zastanawiają się nawet nad pobieraniem opłat za sam wjazd. Przeciwko takim pomysłom protestują jednak drobni przedsiębiorcy.

W marcu Kraków aż dwukrotnie powiększył powierzchnię strefy płatnego parkowania. Po raz pierwszy za postój kazał płacić kierowcom już nie tylko w historycznym i zarazem turystycznym centrum, ale również w bardziej oddalonych dzielnicach.

Nie tylko Kraków próbuje wypychać auta coraz dalej. W lutym również Gdańsk ograniczył możliwość wjazdu samochodów na obszar Głównego Miasta. Wiosną ubiegłego roku granice strefy przesunęła Warszawa, włączając do niej Muranów, Wolę oraz część Pragi. Powód we wszystkich przypadkach jest ten sam, bo wszystkie duże miasta w Polsce mierzą się z podobnymi problemami dużej liczby samochodów i braku miejsc postojowych.

- Chodzi nam o to, by wprowadzić odpłatność za parkowanie wszędzie tam, gdzie brakuje miejsc postojowych, a w ten sposób zwiększyć rotację samochodów - wyjaśnia Michał Pyclik z krakowskiego Zarządu Infrastruktury Komunalnej i Transportu.

Jak na Zachodzie?

Zwolennicy poszerzania strefy płatnego parkowania lubią porównywać polskie miasta z tymi na zachodzie Europy, a zwłaszcza w Skandynawii. Jak podkreślają, zastosowane w nich rozwiązania pomogły uporać się z nadmiarem samochodów na ulicach. Zresztą nic dziwnego, bo np. w Sztokholmie już za sam wjazd do centrum miasta między godz. 6.30 a 18.29 trzeba zapłacić 10-20 koron (ok. 5-10 zł), do tego trzeba doliczyć parkowanie, które kosztuje nawet 30-70 koron (ok. 30-35 zł) za godzinę.

W Polsce wysokość opłat za parkowanie jest ograniczona ustawowo i w porównaniu ze Szwecją wydaje się bardzo niewielka. Przykładowo w Krakowie i Warszawie za pierwszą godzinę postoju trzeba zapłacić 3 zł, za drugą odpowiednio 3,5 oraz 3,6 zł, za trzecią 4,1 (Kraków) i 4,2 zł (Warszawa), a za każdą kolejną 3 zł.

Biznes narzeka

Mimo niewysokich stawek za parkowanie, przedsiębiorcy i tak narzekają na wprowadzanie strefy w ich okolicy. W Gdańsku restauratorzy skarżą się, że utrudnia im ona życie zwłaszcza zimą, kiedy na ulicach jest mniej spacerujących turystów i pozostaje im liczyć na zmotoryzowanych klientów. Tych jednak odstrasza konieczność płacenia za parkowanie. Swoje zastrzeżenia mają również przedsiębiorcy z Krakowa. - Wykupili abonamenty, a nie mogą zaparkować koło swoich sklepów. Co więcej, ich klienci nie mogą się nawet zatrzymać, by załadować towar. Niektórzy sprzedają kotły, inni kaloryfery, takich artykułów nie przetransportuje się bez samochodu - mówi miejska radna Małgorzata Jantos, do której zgłosiło się kilkunastu przedsiębiorców z obszaru objętego strefą. - Już samo wprowadzenie strefy stanowi ograniczenie dla ich działalności, a teraz dokłada się im kolejne - dodaje.

Ale do ograniczania ruchu w centrum miasta lepiej się przyzwyczaić, bo jest mało prawdopodobne, by miasta odeszły od pobierania opłat za parkowanie. - Lepiej już było - nie kryje dr Andrzej Szarata z Politechniki Krakowskiej, który doktoryzował się z systemów parkingowych. - Nie ma dziś innego sposobu na uporanie się z natężeniem ruchu w centrach miast niż wprowadzanie stref płatnego parkowania i najprościej się z tym zwyczajnie pogodzić. Jedyne, co można zrobić, to pilnować, by pieniądze ze stref były przeznaczane na rozwój transportu zbiorowego - radzi.

Na remonty i komunikację miejską

Pobieraniem opłat za parkowanie zajmują się zwykle jednostki miejskie, jak np. warszawski Zarząd Dróg Miejskich, a wszystko, co zbiorą, przekazują do wspólnej miejskiej kasy.

Karolina Gałecka, rzecznik prasowy ZDM w Warszawie, zapewnia jednak, że za te pieniądze remontowane są miejskie drogi. Inny pomysł na pieniądze z parkowania ma Kraków. Tu władze postanowiły powołać miejską spółkę zarządzającą strefą. Jak zapowiada Michał Pyclik z ZIKiT-u, mają one potem być zainwestowane w parkingi typu park and ride (a więc takie, z których kwit służy również jako bilet komunikacji miejskiej).

- Zakładamy, że w ten sposób w ciągu roku uda się wybudować nawet dwa parkingi tego typu - zapowiada Pyclik.
Opinia użytkownika forum odnośnie poprowadzenia drogowej trasy średnicowej przez centrum Gliwic:
Moim zdaniem Polska musi popełnić błędy, które zostały już popełnione na Zachodzie, od tego nie da się uciec. Tak jak na Zachodzie musimy przejść przez kolejne fazy:
1. Fazę hurraoptymizmu i bezkrytycznego uwielbienia dla samochodów.
2. Fazę masowej rozbudowy sieci drogowej (nawet kosztem mieszkańców i środowiska).
3. Fazę ograniczonych możliwości - gdy ze względu na brak wolnych terenów dalsza rozbudowa dróg w miastach nie będzie już możliwa. Władze miast będą miały wtedy wybór: zrezygnować z budowy kolejnych dróg albo wyburzać istniejące budynki, żeby zrobić miejsce na nową drogę.
4. Faza poszukiwania alternatywnych rozwiązań - gdy skończą się przestrzenne możliwości rozwijania sieci drogowej, konieczne będzie poszukiwanie innych metod na ograniczenie korków, hałasu i spalin. Pojawią się pierwsze próby innego organizowania transportu.
5. Faza rozwoju metod alternatywnych - rozwój komunikacji rowerowej (w tym wypożyczalnie rowerów miejskich), rozwój komunikacji publicznej, wsparcie dla grupowych dojazdów, budowa systemów Park&Ride, większa popularność małych aut miejskich itp.
6. Faza rewitalizacji infrastruktury drogowej - przebudowywanie jej na deptaki, skwery, parki itd.
Fazy te dotyczą oczywiście dróg w miastach i aglomeracjach (nie dróg wojewódzkich i autostrad).
Od fazy 1 do fazy 6 może niestety upłynąć aż kilkadziesiąt lat. Przykładowo zanim Duńczycy dotarli do fazy 5 i 6, liczba mieszkańców Kopenhagi spadła aż o 40% (od lat 90. liczba mieszkańców stolicy znowu rośnie). Ludzie masowo wynosili się poza miasta, bo mieli dosyć wszechobecnych samochodów. Potem wraz z rozwojem rozwiązań alternatywnych (głównie rozwój komunikacji publicznej i rowerowej) i ograniczaniem ruchu samochodów, rozpoczął się powolny powrót ludzi do miasta.
http://warszawa.gazeta.pl/warszawa/1,90 ... osci_.html

"Samochód to dla Polaka emanacja jakiejś boskości"

- Dopóki Polacy będą na dorobku, dopóty interesy zmotoryzowanych będą najważniejsze - mówi socjolog Tomasz Szlendak.

Magdalena Dubrowska: Kiedy umawialiśmy się na rozmowę, zastrzegł pan, że nienawidzi samochodów...

Tomasz Szlendak, socjolog z Uniwersytetu Mikołaja Kopernika w Toruniu: Nienawidzę prowadzenia samochodu w Polsce. Mam prawo jazdy od 17. roku życia, wiem, że samochód bywa użyteczny, ale nie chcę się narażać na serię malowniczych ataków ze strony innych kierowców i przysparzać sobie stresów. W Norwegii czy w Niemczech ludzie jeżdżą racjonalnie, a Polak za kierownicą przemienia się w agresywnego kibola połączonego z rycerzem, który walczy o dobro własnej rodziny. Traktuje drogę jak pole bitwy, pędzi tam, gdzie nie można, wyprzedza na trzeciego.

Nasza akcja „Parkuj po ludzku” też od razu wygenerowała wojnę między pieszymi i zmotoryzowanymi.

- W Polsce życie ciągle przyśpiesza i ludzie w miastach większość czasu spędzają w samochodach. Dopóki Polacy będą na dorobku, dopóty interesy zmotoryzowanych będą najważniejsze. Europejskie metropolie, Amsterdam czy Kopenhaga, zwalniają. Ludzie więcej chodzą, jeżdżą na rowerze. Samorządy powinny cywilizować nasze miasta, ograniczać dostęp samochodów do centrum, dbać o interesy pieszych i rowerzystów. Trzeba tłumić tę wojnę środkami instytucjonalnymi.

Sytuacja poprawiłaby się, gdyby ludzie zachowywali się bardziej racjonalnie. Przecież można kupić np. Smarta, zamiast rozjeżdżać miasto coraz większymi, najmodniejszymi w sezonie terenówkami.

- Czesi, którzy są społeczeństwem miejskim, jeżdżą starymi, małymi skodami. A my, społeczeństwo postchłopskie, nie traktujemy samochodu użytkowo, tylko jako symbol, że do czegoś doszliśmy. Dlatego z perspektywy socjologa rozumiem kogoś, kto ma samochód, bo w przeciwnym razie mama z tatą nie domyśliliby się, że mu się powiodło. Jeśli Polak buduje dom, to z największymi kolumnami i z najfajniejszym płotem. Zaprzeszłe, folwarczne myślenie miesza się z konsumpcjonizmem. Dziś mamy dużo różnych przedmiotów, gadżetów, które, jak się nam wydaje, zwiększają nasz prestiż społeczny. A samochód to symbol bardzo widoczny. Po prostu musi być jak największy i nie szkodzi, że nie da się go nigdzie zaparkować. W Szwecji milionerzy żyją skromnie, normalnie. Chodzą do zwyczajnych sklepów i nie kupują sobie wielkiego czołgu, żeby cokolwiek zasugerować sąsiadom. Przykładem jest choćby właściciel Ikei [Ingvar Kamprad, 11. najbogatszy człowiek na świecie, który mieszka w zwykłym domku jednorodzinnym urządzonym meblami z Ikei, a na gale i jubileusze przyjeżdża autobusem]. A my utkwiliśmy w postfolwarcznym typie myślenia o świecie i ważne są nie wytwory myśli, napisanie książki czy skonstruowanie drugiej kostki Rubika, tylko to, co sobie można kupić. Dużo wody w Wiśle upłynie, zanim staniemy się bardziej wyrafinowani.

Pewien czytelnik napisał, że samochód jest już produktem pierwszej potrzeby jak pralka czy lodówka...

- Zależy dla kogo. Dla farmera, który ma 80 ha jabłoni, to produkt pierwszej potrzeby. Ale czy dla księgowego w mieście albo dziennikarza? Dla Polaków i Polek samochód to nie produkt pierwszej potrzeby, ale coś uświęconego, emanacja jakiejś boskości. Traktują go z nabożeństwem. Najbardziej koncentrują się na tym, żeby nie przytrzeć. Kiedy uderzą w pieszego, to patrzą, czy się lakier nie porysował. Gdzie indziej w Europie, na przykład we Francji, siedem samochodów na dziesięć jest obtartych, obitych, porysowanych. Ludzie dbają o siebie, nie o lakier.

Kolejny polski obłęd: wszyscy robią prawo jazdy. Mimo że dla wielu jest ono zwyczajne zbędne. W obrębie metropolii można się doskonale bez niego obyć. Jest komunikacja miejska, czasem bardzo sprawna, są ścieżki rowerowe.

Dlaczego nie wykupujemy sobie miejsc parkingowych, tylko blokujemy chodniki? Przecież skoro stać nas na samochód, to na garaż też.

- Otóż nie. Koszty utrzymania samochodu są u nas bardzo wysokie. Na ubezpieczenie trzeba wydawać poważne kwoty rocznie. Im starszy samochód, tym większe. Jest takie powiedzenie: stać cię na Jaguara, to będzie cię stać także na benzynę. Ale nie odnosi się do Polaków. Polak kupi Jaguara, ale na benzynę często go już nie stać. W latach 90., kiedy ludzie jeszcze nie mieli pieniędzy, ale już zaczęli zarabiać, brali kredyty na samochody, chociaż mieszkali kątem u rodziców.

Z czego wynika widoczny na ulicach syndrom parkowania jak najbliżej drzwi, jeden na drugim, skoro 100 metrów dalej jest np. parking?

- Paradoksem jest to, że człowiek w samochodzie przemieszcza się, ale tak naprawdę siedzi. A Polak to istota osiadła. To nie nomada, nie lubi podróżować, używając do tego własnych nóg. Nie kochamy sportu. W postchłopskim społeczeństwie wszelki ruch kojarzy się z ciężką pracą. Dlatego będziemy podjeżdżali pod same drzwi teatru czy kościoła. We wszystkich sondażach na temat form spędzania wolnego czasu deklarujemy, że uwielbiamy spacerować. Tylko jak taki spacer wygląda? W niedzielę jedziemy samochodem pod sam las, 15 minut chodzenia i jazda z powrotem. Znam mężczyzn, którzy podjeżdżają 200 metrów do kiosku. Bierze się to zapewne ze złożenia pewnego rodzaju uzależnienia od auta z poczuciem, że nie wypada pójść piechotą. Polak nie idzie, Polak jedzie. Co z tego, że traci dwie godziny na korki, parkowanie, przepychanki z innym użytkownikiem tego samego miejsca parkingowego, na mandat wypisywany przez policjanta. To nas łączy z Amerykanami. Jak oni jesteśmy indywidualistami. Proszę zauważyć choćby to, że najczęściej jeździmy samochodem w pojedynkę. To przecież nieekonomiczne.

Czytelnicy ciągle przysyłają nam zdjęcia źle zaparkowanych samochodów. Na jednym widać, że w samochodzie tarasującym cały chodnik znajduje się fotelik dziecięcy. To już jakiś absurd!

- Mówiąc złośliwie, świadczy to o tym, że kierowcą jest mężczyzna, którego jedyny wkład w wychowanie dziecka polega na jego przewożeniu. Gdyby choć raz musiał przedzierać się z wózkiem przez miasto, już by tak nie zaparkował. Ojcowie, którzy faktycznie zajmują się opieką nad małymi dziećmi, zauważają więcej, np. to, że w supermarketach miejsca do przebrania dziecka są ulokowane tylko w damskich toaletach albo tylko dla kobiet dostępne. Dopóki jego samego nie kopnie, Polak nie będzie zwracał uwagi na bliźnich. Bezmyślność pod rękę z indywidualizmem i brakiem empatii - to ja jestem najważniejszy.

Od jakiegoś czasu obserwuję za to, że samochody nie parkują już na kopertach dla niepełnosprawnych. Jeszcze dwa lata temu nikt się nie przejmował, a po wprowadzeniu wyższych mandatów jest dużo lepiej.

- Przekroczenie prędkości też grozi drakońskim mandatem, a wszyscy i tak pędzą. Zwracanie uwagi na osoby niepełnosprawne to miara cywilizacji. Działanie na szkodę kogoś, kto ma od nas gorzej, to w dzisiejszych czasach po prostu wstyd, obciach. A Polacy są, jak mi się wydaje, czuli na tym punkcie. Myślę sobie zatem, że być może sprawdziłaby się u nas akcja społeczna, dzięki której ludzie zrozumieliby, że z parkowaniem na ścieżkach rowerowych i trawnikach jest tak samo. Że to po prostu obciach!
Bonus:

Obrazek

Zaczerpnięte z: http://www.skyscrapercity.com/showthrea ... 03&page=44[/quote]

Awatar użytkownika

marwaldor
Archont
Posty: 748
Rejestracja: 10-05-2013, 06:43

Post autor: marwaldor »

A teraz drobna gimnastyka.
Był ktoś kiedyś na Krupówkach?
I widział ile tam ludzi i jaki tam ruch?
Pierwsze pytanie brzmi: Czy jest tam taki ruch bo są knajpy, czy może są knajpy bo są ludzie?
Drugie pytanie brzmi: Skoro są tam knajpy, które powinny przyciągać ludzi, to dlaczego poza sezonem na Krupówkach wieje pustkami ?

Myślę, że cała odpowiedź na pytanie jak rozruszać Wałową, jest ukryta w drugim pytaniu.
Czyli sami tubylcy (mieszkańcy Tarnowa) nie rozruszają centrum. Ratunek w turystyce ?


Autor tematu
Trishelle
Proedroj
Posty: 406
Rejestracja: 06-02-2014, 13:54

Post autor: Trishelle »

Bo ul.Krupówki jest nastawiona ściśle pod turystów. Knajpy mają bardzo wygórowane ceny, a cały ciąg jest przystosowany do okresowego ruchu turystycznego. Zakopane ze swoją populacją nie jest w stanie zapełnić na stałę takiego ruchu na głównym deptaku. Tarnów jest większy niż Zakopane, a funkcje jakie powinno spełniać centrum powinno być nastawione nie na ruch falowy, ale całoroczny i spełniać inne funkcje niż turystyczny jarmark. Faktem jest, że najwygodniej byłoby gdyby Krakowska spełniała funkcje ulicy handlowo-usługowej, wyborem koknurującym z centrami handlowymi, ale również powinny się znajdować szkoły językowe, ośrodki kultury i jakieś kluby, puby. No i jak wspomniałam. przekierowanie linii autobusowych przez ul.Krakowską.

Awatar użytkownika

marwaldor
Archont
Posty: 748
Rejestracja: 10-05-2013, 06:43

Post autor: marwaldor »

Faktem jest, że najwygodniej byłoby gdyby Krakowska spełniała funkcje ulicy handlowo-usługowej, wyborem koknurującym z centrami handlowymi, ale również powinny się znajdować szkoły językowe, ośrodki kultury i jakieś kluby, puby. No i jak wspomniałam. przekierowanie linii autobusowych przez ul.Krakowską.
Jak chcesz uczynić Krakowską centrum usługowym ? Tzn jaki zakres usług czy też paletę usług tam widzisz ?
Jak zmusisz Krakowską, aby konkurowała np z galerią. Przecież patrząc na jej położenie czy też bariery architektoniczne jest to kopanie się z koniem.
Po kiego grzyba tworzyć tam szkoły (jakiekolwiek) skoro brak miejsc parkingowych ?
Puby ? Przecież są. Puste.
Autobus ? Od 9-tki i jej aktualnych przystanków do Rynku, Wałowej czy Krakowskiej jest z buta kilka minut .

Kultura. Tu się z Tobą zgodzę. Np mamy takie TCK. Ale coś tam nie robi jak powinno, odbiorcy masowego nie przybywa. Sposoby przyciągnięcia widza przez w/w instytucję są nieco (zacytuję klasyka) "jałowe" .
Pewnie ktoś mi zarzuci, że kultura to nie masówka. Ano i pewnie ma rację, ale w takim razie niech robią coś na zmianę - coś dla liczniejszej komercji i coś dla wyższych lotów. Niech życie kulturalne zacznie tętnić. (Zresztą to już temat na osobną dyskusję).
Ale czy to wystarczy aby rozruszać Stare Miasto ?


Autor tematu
Trishelle
Proedroj
Posty: 406
Rejestracja: 06-02-2014, 13:54

Post autor: Trishelle »

Niestety ale z takim schematycznym myśleniem nie zmieni się nic. Niektóre rozwiązania muszą nieść za sobą nowatorstwo. Czasem trzeba pomyśleć przyszłościowo, a nie na to co dzieje się w tym momencie. Krakowska jet w stanie przekształcić się w takie wielofunkcyjne centrum, ale trzeba tą przestrzeń uatrakcyjnić zwyczajnie dla ludzi, bo to ich obecność będzie generowała powstanie nowych usług. Wielkim błędem jest to, że u nas nie umie się tworzyć jednolitej przestrzeni.

To taka moja luźna koncepcja (w rzeczywistości wymagałoby to niestety współpracy miasta, spółdzielni mieszkaniowej, kościoła, prywatnych inwestorów). Pokuszę się o abstrakcyjną rzecz, ale to musi doczekać czasów, gdy bloki z wielkiej płyty same zaczną się walić.

Na bordowo nowe budownictwo, domknięcie kwartałów. Z zaznaczeniem, że budynki łączące się z kamienicami przy krakowskiej będą tej samej wysokości, w celu zachowania ujednolicenia. Kompleks budynków, lub jeden budynek przy Płaskiego w okolicach nr 1 może być wyższy, lub nieznacznie niższy (w lecie takie ułożenie budynków może zagwarantować zacienienie, a w zimie lub wietrzne dni zahamuje wiatr. Rzecz jasna z zaznaczeniem, że wszystkie budynki mają dostosowany przynajmniej parter do celów handlowych, gastronomicznych lub usługowych. Na zielono to teren zielony ograniczony kwartałem. Głównym założeniem jest to, by służył mieszkańcom. Na fioletowo (obok hotelu) parking wielopoziomowy ogólnodostępny. Zasadniczo sąsiadujący kompleks może również zawierać parking podziemny w celu zwiększenia ilości miejsc. W kolorze indygo zostały zaznaczone budynki, które według sugestii pozostałyby (z tym, że na niebiesko zaznaczyłam kamienicę, którą można przebudować od frontu, aby tak nie biła po oczach). I co najlepsze na pomarańczowo dostajemy pełną wolną przestrzeń dla ludzi.
1 - deptak, oraz zagłębienie na przykład na ogródki gastronomiczne
2 - deptak przypuszczalnie typowo handlowy, połączony z drogą wewnętrzną
3 - główny plac z przemyślaną małą architekturą wzbogaconą na przykład o skate park lub inną strefę spędzania czasu (założyłam usunięcie drogi wzdłuż kościoła)
We wszystkich miejscach oczywiście przemyślana zieleń miejska i spójność.

Obrazek

Oczywiście taka śmiała propozycja zakłada wyburzenie 5 domów oraz 3 bloków. Teraz jest to zapewne niemożliwe, ale w przyszłości kto wie. Sukcesywnie może będę się dzieliła takimi rozwiązaniami na różne części miasta, co powinno dać współgrającą całość.

Awatar użytkownika

lll
Rhetor
Posty: 2927
Rejestracja: 27-06-2012, 10:28
Lokalizacja: Prawda w oczy kole

Post autor: lll »

Trishelle, jakbyśmy wyburzyli bloki na Westerplatte, to także mielibyśmy wspaniały plac... taki przyszłościowy.

Poważnie jednak, to wpisujesz się w nurt futurystów, którzy chcą zmieniać, a nie tworzyć. Mamy mnóstwo terenów, w których Twoje plany można tworzyć od zera, więc jaki ma sens zakładanie wyburzania już istniejącej zabudowy?

ODPOWIEDZ