Wczoraj mieliśmy 32 zgony co jest największym, lub drugim największym wynikiem od początku epidemii. A to są reperkusje sierpniowego szczytu, bo chorzy nie umierają od razu a zazwyczaj po kilku tygodniach. Interpolując to na obecne wyniki za jakieś 3 tygodnie będzie około 50-60 zgonów na dzień. Jeżeli liczba przypadków skoczy do 3000 dziennie to wzrośnie to do 100-120 osób na dzień. Będzie to oznaczać, że 1 na 10 osób umierających każdego dnia umiera na Covid.thunderstruck pisze: ↑26-09-2020, 15:35Jest wzrost. Zgadza się. Chyba otworzę zakład pogrzebowy bo dobry interes się zapowiada. Część osób oczywiście wyzdrowieje ale skoro jest taki wzrost to zakładam że i umieralność również skoczy.
Na ten moment tak jest. "Walka" jest o to aby nie przeciążyć służby zdrowia. Bo jak służba zdrowia padnie to zarówno na covid jak i na pozostałe choroby umrze znacznie więcej ludzi. Dało się to zauważyć na wiosnę w Hiszpani i Włoszech gdzie wzrost śmiertelności ponad średnią wieloletnią był wyraźnie zauważalny.Niech będzie i tak. Ja nie neguję tego że wirus się rozprzestrzenia. Tylko jakie to ma skutki? Że przechodzimy chorobę bezobjawowo czy że więcej ludzi umrze na Covid-19 (nie na choroby współistniejące).
To jest podstawowy błąd logiczny - ponieważ dzięki reżimowi sanitarnemu (a także dzięki szczęściu) udało się nam uniknąć sytuacji z Włoch i nic się jeszcze strasznego nie stało ludzie stwierdzają, że reżim sanitarny (nie chodzi mi o lockdown - ale o to co było od czerwca) nie był potrzebny. To tak jakby twierdzić, że skoro do tej pory nie miałem wypadku to hamulce w aucie są zasadniczo zbędne
Niepotrzebna ironia. Nie jestem i nie byłem zwolennikiem całkowitego lockdownu, uważam, z perspektywy czasu, że nie był on niezbędny. Ale choć obecnego rządu szczerze nie znoszę uważam, że wówczas podjęli słuszną decyzję bo nie wiadomo było jak epidemia się rozwinie. Choć przykładowo z zakazem wstępu do lasu mocno odjechali.Wobec tego może taki lockdown wprowadźmy na stałe. Zakaz wędkowania. Ryby możesz kupić w sklepie (powiedzmy w obrębie 1 km od miejsca zameldowania). Nie musisz jechać autem czy rowerem na rzekę ją złowić czyli jest eliminacja z ruchu drogowego gdzie każdy może popełnić jakiś błąd. Zakaz jazdy na nartach. Czy musisz? Czy jest Ci to niezbędne do życia? Jeśli lubisz to kup sobie np. konsolę i w domu "jeździj". Bo co będzie jak właściciel stoku nie dopilnuje że w nocy jakiś "nafurany klient" wrzucił kamień i Ty fiknąłeś koziołka łamiąc nogę. Być może ktoś wezwie karetkę żeby Cię w szpitalu poskładali. W tym czasie ktoś zadzwoni że jego żona źle się czuje i ma duszności. Karetka utknęła w korku bo akurat jest remont drogi. Dwie karetki zajęte. W tym czasie Gościnnemu babcia umiera bo ma wylew (odpukać). Weźmiesz odpowiedzialność za to że dla swojej przyjemności pojechałeś na narty kiedy mogłeś nie jechać (nie był Ci to niezbędne do życia) i nie zajmować karetki dla babci Gościnnego?
Moim zdaniem epidemię powinno się ograniczać mniej drastycznymi metodami - czyli maseczki, dystansowanie, zakaz imprez i wesel ponad 30-50 osób w całym kraju, oraz punktowe obostrzenia w rejonach z największą liczbą przypadków. Ale niestety jak ludzie to oleją to jest możliwe, że dojdziemy do takiej liczby przypadków, że służba zdrowia nie wydoli. Jak będzie trzeba selekcjonować pacjentów a ludzie będą umierali pod szpitalami to rząd będzie musiał zareagować ostro, chociażby tylko z powodów politycznych. Mam nadzieję, że służba zdrowia jest znacznie lepiej przygotowana do walki z epidemią niż na wiosnę, choć doniesienia ze szpitali i od lekarzy nie napawają optymizmem
Tak przez taką nikłą rzecz powinniśmy zmienić swoje życie. Bo maseczka na te 15 minut w sklepie czy mniejsze wesele to nie jest jakieś straszne wyrzeczenie. Natomiast jak służba zdrowia padnie (tak przez zalanie jej chorymi jak i przez zachorowania kadry) to ludzie będą umierać nie tylko przez covida ale z relatywnie błahych powodów - jak np intensywne krwawienie po walnięciu głową w krawężnik.Nie "pluję" się o to że pandemii nie ma bo to "spisek" , koronawirusa nie ma bo to tylko wymysł Chińczyków tylko zdumiewa mnie to że przez jedną nikłą rzecz musimy zmieniać swoje życie? Jak za chwilę wyjdę na ul. Jana Pawła II i potknę się o wystającą kostkę brukową uderzając o krawężnik głową oraz umrę (bo miałem tętniaka w mózgu i wstrząs o 2 tyg. przyśpieszył moja śmierć) to będziecie postulować zlikwidowanie wszystkich krawężników?
Dodatkowo dochodzą tu dwa aspekty - jeden pragmatyczny - coraz więcej doniesień jest o tym, że nawet u bezobjawowców pojawiają się często powikłania i na ten moment nie wiadomo, czy one same miną, czy przerodzą się w schorzenie przewlekłe. Drugi to aspekt etyczny - nawet jak zakładasz, że jesteś młody więc nic Ci nie będzie zważ na osoby starsze - po 60 roku życia zdecydowana większość z nich ma którąś z chorób towarzyszących bo to są takie rzeczy jak problemy kardiologiczne czy nadciśnienie - a dla nich ryzyko jest istotne.
A ja nie rozumiem Waszego. Jak np. obawy przed całkowitym lockdownem rozumiem to stosując się do wszystkich zaleceń sanitarnych żyję zupełnie normalnie. Więc gdzie jest problem? A, że boję się o zdrowie starszych teściów czy własnej mamy - no cóż, może faktycznie jakiś dziwny jestem. Boję się też, że przez ludzką nieodpowiedzialność rząd wprowadzi drugi lockdown czego bym bardzo nie chciał. Dlatego też wkurzają mnie wszelkiej maści plandemicy, sklepowi nosacze, kombinatorzy z czerwonych stref przenoszący wesela do innych powiatów czy też płaczliwe mimozy lamentujące jak to strasznie cierpią przez maseczkę, bo przez ich działania istnieje ryzyko, że jakość mojego życia znacząco się pogorszy.Nie rozumiem Waszego podejścia do tematu. Tym bardziej że to jest ostatnie forum na które zaglądam (ponieważ trzyma poziom). Co więcej jest tu kilka osób często się wypowiadających z którymi się absolutnie zgadzam. Jednak teraz SARS-CoV-2 urósł na tym forum do ogromnych rozmiarów.
Mieszkam sobie w bloku i to jest moje mieszkanie. Od jutra zaczynam treningi gry na perkusji, moja żona będzie mi akompaniować na puzonie - niestety czas mam tylko między 2 a 3 w nocy. I nikomu ani spółdzielni, ani policji ani nikomu innemu nic do tego bo moje mieszkanie - moje zasady.Nie przeszkadza mi to - mogę do końca życia chodzić w chuście (nie noszę maseczki tylko chustę). Tylko bardzo mnie denerwuje to że ktoś tam zwany jako "wybraniec narodu" zakazuje bądź nakazuje robić to i tamto na np. Twojej własności. Dzisiaj "państwo" w Twoim warsztacie który zbudowałeś za swoje pieniądze, który wyposażyłeś za swoje pieniądze które uczciwie zarobiłeś i zapłaciłeś har.... yyy podatek żeby urzędnicy mieli wypłacane pensje za swoją pracę polegającą na tym bo wydali zgodę że Ty możesz za swoje pieniądze ..Ops! zapętliłem się. Chodzi mi o to żebyś w swoim sklepie ustalał swoje zasady. Czy mam wchodzić w masce, czy mam chodzić na rękach, czy mam chodzić w kożuchu w temp 30 st.C. Twój teren - Twoje zasady. Masz sklep z herbatkami egzotycznymi - na drzwiach kartka WCHODZIĆ TYLKO NA RĘKACH - albo wchodzę na rękach albo nie podoba mi się to i idę gdzie indziej.
To co piszesz to fałszywe pojmowanie wolności. Niestety zawsze jest tak, że prawo "wolności kogoś do czegoś" koliduje z prawem innego do wolności "od czegoś". Cywilizacja to właśnie tworzenie takich praw aby te sprzeczności jak najlepiej balansować. Jeżeli przedsiębiorca ustanawia przepis, że obsługuje wyłącznie klientów w garniturach to jest jego sprawa. Jak Ci nie pasuje to nie wchodzisz i dotyczy to tylko Ciebie. Z epidemią tak nie jest - bo gość który zarazi się w sklepie "tylko bez maseczek" może zarazić inne osoby w dowolnym innym miejscu. To są podstawowe zasady współżycia społecznego i na prawdę nie rozumiem czemu niektórzy mają problem ze zrozumieniem tego.
A gdyby papierosy faktycznie szkodziły to nikt by nie palił.Nawet widząc po ludziach. Wiem że nie każdy jest, doktorem, profesorem albo wirusologiem ale jednak każdy dba o swój tyłek. Gdyby to była śmiertelna epidemia to każdy byłby przestraszony i przynajmniej folią owinięty.