Przemek82 pisze:Nie widzę nic złego w tym aby lokalne firmy były uprzywilejowane w przetargach. Jeżeli byłbym prezydentem miasta i miał wybór między Strabagiem i drogą asfaltową a betonową od Wes BUD to zorganizowałbym przetarg tak aby wygrała lokalna firma. Jeżeli idę do sklepu kupić śmietanę to kupuję droższą i lepszą jakościowo z Mlektaru niż np z ZOtta. Dodatkowo lokalni przedsiębiorcy w zamian wspierają lokalne imprezy sportowe, kulturalne... I takie ,,łapownictwo" ja popieram jako formę nieformalnego offsetu. Oczywiście pod warunkiem że polityk ani urzędnik nie bierze w łapę. Ale wygrany przetarg w zamian za wsparcie żużla(MIasto) czy dożynek (gmina Tarnów) to według mnie pozytywne zachowanie. Nie wspominając o tym że po takim przetargu ten pieniądz krąży dalej na rynku lokalnym a w przypadku np Strabagu krąży w Austrii.
Nie mogę się zgodzić z taką logiką. Faworyzowanie lokalnych firm powinno mieć jasno określone granice.
Ten przykład ze śmietaną jest zupełnie nietrafiony, bo wybór między "tańszym gorszym zagranicznym" a "droższym lepszym naszym rodzimym" to wariant oczywiście realny, ale w takiej postaci występujący dość rzadko (jak porównywać wielomilionowe zamówienia ze środków publicznych do prywatnego zakupu za 3 zł?).
Idźmy dalej: jak taki układ miałby wyglądać z perspektywy rzetelnego inwestora na rynku ogólnopolskim, który przegrywa z lokalnymi wykonawcami tylko przez to, że oni "wspierają" lokalne przedsięwzięcia? Przecież nie po to są te wszystkie skomplikowane obwarowania zamówień publicznych żeby później i tak wybrać upatrzonego kandydata...
Domyślam się jaka jest idea przewodnia Twojego postu, jednak wytłuszczone fragmenty mogą ewidentnie być odczytane jako aprobata zjawisk korupcyjnych.